Chrześcijanie nie mają zaufania do Unii Europejskiej

Autor: Paweł Lechowski 3/22/2023 2:06:00 PM Ilość odsłon: 991 Kategoria: Portal

 

Niemcy i Francuzi nie zdążyli zdradzić  Europy

  

Ukraińcy przypominają nam dzisiaj, jaka powinna być Europa. Każdy Europejczyk ma prawo do wolności osobistej i bezpieczeństwa. Demokracja może być realizowana na szczeblu gminnym, regionalnym lub krajowym wszędzie tam, gdzie istnieją więzi oparte na wspólnej tożsamości.

 

Przykładem paradoksu demokracji jest głosowanie, w którym bierze udział 140 mln Rosjan  za włączeniem Ukrainy do Rosji, a  40 milionów Ukraińców zagłosowałoby  przeciw.  Wtedy Rosja mogłaby wystąpić zbrojnie, a sprzeciw wobec  aneksji byłby niedemokratyczny.   Czyż nie takie zdarzenia mogłyby nastapić  gdyby nie ponad roczna wojna na Ukrainie?

 

W barbarzyńsko liberalnej demokracji największa karierę zawsze będą robić ludzie o najbardziej wypaczonym sumieniu. Konsekwencją wypaczonych sumień jest to, że w Traktacie Konstytucyjnym Unii Europejskiej politycy zanegowali nawet oczywisty fakt, że cywilizację europejską od dwóch tysięcy lat budowali chrześcijanie. Jest traktat konstytucyjny Unii,  ale brak zapisów o chrześcijaństwie.

 W społeczeństwach, w których mniejszość obywateli to ludzie szlachetni i dojrzali, Jezus przegra każde kolejne  demokratyczne wybory, w których alternatywą dla niego będzie bandyta czy morderca, jak Barabasz.

  

Genialny Putin, któremu wyszło na odwrót, bo  Europa Zachodnia wypadła mu z rąk przez niepokornych  Ukraińców i Polaków 

 

Jedno jest dla mnie jasne polityka zawierania układów z Rosją jest bankructwem tych, którzy przez dziesięciolecia chcieli mieć strategiczny sojusz z Rosją i uzależnili od kraje europejskie od energii rosyjskiej  popełniając przy tym  straszny błąd wzgledem Europy.  Ci, którzy nazywali Rosję demokracją, a twierdząc, że demokracja z demokracją nie wojuje,  w związku z czym  nie byli przeciwko rosyjskiemu imprializmowi, nie  mieli racji. Ci, którzy przez wiele lat finansują rosyjskie przygotowania wojenne rozbroili Europę i i Unię oraz  narzucili partnerstwo z Rosją słabszym  państwom granicznym. Ci wszyscy  ponoszą współodpowiedzialność polityczną za wojnę w Ukrainie oraz za obecne problemy gospodarcze i energetyczne setek milionów Europejczyków.

Putin zachował się jak handlarz narkotyków, który daje pierwszą dawkę za darmo wiedząc, że uzależniony wróci później i zgodzi się na wszelką jego cenę.  Putin liczył na uległość ale nie był tak genialny, żeby przewidzieć co zrobi słaba  Europa. Okazało się jednak, że słaba Europa nie uległa, głównie przez własne słabości i podziały, które okazały się  jej siłą.  Chodzi   dążenie do  partykularnego interesu kosztem innych krajów,  a więc sytuację kiedy  poszczególne narody Unii Europejskiej dążą do dominacji nad innymi, nawet w celu dogadania się z Putinem. To właśnie wtedy  Europa może paść ofiarą tych samych błędów z przeszłości, a wszystkie decyzje dotyczące powstrzymania rosyjskiego agresora mogą zostać ponownie odwrócone jeśli kilka największych krajów uzna, że ich elitom bardziej opłaca się robić interesy z Kremlem nawet za cenę krwi.  Dziś jest to krew ukraińska, jutro może być litewska, fińska, czeska, polska, ale też niemiecka czy francuska.  Elity  unijne zawsze będą skłonne do „rozmów”  z agresorem, bo próżno szukać w ich szeregach bohaterów zdolnych do walki. Prędzej przekierują swoje urzędy skarbowe na Putina, niż będą z nim walczyć.  Już raz zdarzyło się elitom  cesarstwa Zachodnio-Rzymskiego, że  uległy najeźdźcy germańskiemu, a nawet zbudowały mu własne państwa wyrosłe  na  gruzach tego cesarstwa.       

 

Musimy  temu zapobiec. Ta lekcja powinna skłonić nas do zadania: fundamentalnego pytania, jakie są dziś wartości europejskie i co im zagraża ?

 Fikcją, typową dla elit w Brukseli  jest mit  równości wszystkich obywateli Unii  wobec prawa oraz mit o tym, że w demokratycznym państwie, każdy obywatel może mieć jednakowy wpływ na podejmowanie decyzji. Tymczasem elity brukselskie są w ogóle nie wybierane, ale wskazywane. Im ktoś ma wyższe stanowisko w demokratycznym systemie władzy, tym bardziej czuje się bezkarnie. System partyjny, który  dominuje w demokracji,  polega na tym, że na decyzje mają wpływ  właściciele mediów i grupy interesów finansowych. W istocie jest to oligarchia  partyjnych klanów powiązanych politycznie i finansowo ze swoimi korporacjami  medialnymi i finansowymi.  Natomiast obywatel  realnie ma wpływ na władze tylko w dniu wyborów i nigdy więcej.

 Oczywistą fikcją w każdym państwie demokratycznym jest to, że demokracja zapewnia istnienie państwa prawa. Tymczasem coraz liczniejsze afery korupcyjne  - począwszy od afer w naczelnych organach Unii Europejskiej  - dowodzą tego, że nie tylko poszczególni obywatele łamią prawo, ale że w systemie demokratycznym łamanie prawa okazuje się łatwiejsze i ma większe przyzwolenie niż w innych systemach społecznych.     Obywatele demokratycznych krajów coraz bardziej przekonują się również o tym, że „rozwój” demokracji polega przede wszystkim na rozwoju biurokracji.  Każdy, kto ma kontakt z urzędem państwowym czy samorządowym, często spotyka tam takich urzędników, którzy okazują się prawdziwym  „panem i władcą”.  Dlatego elity unijne dawno już zaakceptowały   putinowski system państwa partego na korupcji i quasi wyborach. Niemcy wiedzieli o planach Putina, a  oddanie władzy ludziom takim jak Gerard Schroeder, który uzależnił Europę od Rosji, narazi cały kontynent na egzystencjalne ryzyko

 Unia walczy z Kościołem katolickim

 Nie ma takiego absurdu, którego ludzie programowo zwalczający Kościół katolicki, nie przypisaliby chrześcijaństwu. 

 Tolerancja dla agresji ze strony gejów i lesbijek, wolność do wulgaryzmów, przemocy, obelżywych napisów i zakłócani nabożeństw oraz profanacji jest właściwą metodą działania w demokratycznym państwie  podlegająca  ochronie sądów unijnych i krajowych.

 Demokratycznie wybrani politycy łatwo deklarują niezbywalną godność człowieka, ale to zwykle nie oni, lecz Kościół katolicki pomaga człowiekowi postępować w sposób godny jego godności.   

 Chrześcijaństwo przypomina o tym, że demokracja – podobnie jak wszystkie inne ustroje i systemy sprawowania władzy  - nie jest wartością, a jedynie mechanizmem, czyli narzędziem. W tym, przypadku jest to mechanizm określający sposoby wyboru władzy oraz sposoby jej sprawowania.

Demokracja boi się chrześcijaństwa

 Każdy system władzy i każdy ustrój społeczny boi się zarówno osób, jak też instytucji, które ukazują konieczność respektowania kryteriów moralnych w polityce i we wszelkich formach aktywności społecznej. Każdy system władzy boi się też istnienia niezależnych od siebie instytucji. Cała historia ludzkości potwierdza niepokojący fakt, że każda władza deprawuje i że każda staje się w jakimś stopniu zaborcza. Zasada ta odnosi się  również do ludzi sprawujących władzę w demokracji. W systemach demokratycznych władzy nie sprawuje przecież demokracja, lecz konkretni ludzie.

 Zmieniają się ustroje i władcy, a Kościół katolicki od dwóch tysięcy lat ma odwagę przypominać wszystkim rządzącym, że kto sprawuje władzę w administracji państwowej czy samorządowej, ten nie przestaje być człowiekiem.  Taki człowiek zresztą przekonuje się o tym, że nie jest kimś doskonałym i że przynajmniej czasami ma  trudności w roztropnym kierowaniu swoim życiem osobistym, małżeńskim i rodzinnym. Ma też trudności, by oprzeć się pokusie  wykorzystania władzy dla prywatnych celów i dla egoistycznych zachcianek. 

 Władza jest dla człowieka nie tylko szansą, ale i zagrożeniem. Jest szansą na to, że człowiek ten będzie troszczył się o dobro innych ludzi i o dobro wspólne.   Kościół jest znakiem niepokoju dla wszystkich, gdyż komu więcej dano, od tego można więcej wymagać. 

Z całym realizmem Kościół  przypomina o tym, że decydująca o losie człowieka i państwa nie jest technika rządzenia, lecz postawa człowieka, a także system wartości, jakim się on kieruje. To nie dzięki demokracji a  jedynie dzięki mądrej hierarchii   wartości człowiek może obronić siebie przed krytyka z zewnątrz, a także przed własna słabością.

 Chrześcijaństwo demaskuje myślenie magiczne, które polega na przekonaniu, że demokracja jest systemem idealnym i że rozwiąże ona wszystkie problemy człowieka. Trzeba być kimś naiwnym, by wierzyć, że los człowieka zależy bardziej od systemu społecznego, który ten człowiek tworzy, niż od sposobu jego życia.  Absolutyzowanie jakiejkolwiek formy władzy jest absolutyzowaniem wytworu człowieka, a to okazuje się zawsze groźną formą bałwochwalstwa.

 Jan Paweł II powiedział, że demokracja pozbawiona wartości skazuje sama siebie na degeneracje i prowadzi do jawnej bądź ukrytej dyktatury.

 

 

Aktualności

Najnowsze

Najczęściej czytane

Terror kanarów w Toruniu  (odsłon: 13082)

 Ilość odsłon:1665510