Pierwsze zabójstwa gazem i rozwój techniki uśmiercania
Zleceni przez Hitlera lekarze Bouhler i Brandt stworzyli jesienią 1939 r. struktury organizacyjne w celu mordowania chorych. Przodującym był Główny Urząd II Kancelarii Hitlera pod kierownictwam Viktora Bracka. Rozpoczynając morderstwa na chorych założono różne maskujące organizacje, których siedziba od wiosny 1940 r. mieściła się przy ul. Tiergartenstraße 4 w Berlinie. W ogólnym użyciu językowym zostały one nazwane określeniem „Centrala T4”:
– „Zespół Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych Rzeszy” („Reichsarbeitsgemeinschaft Heil und Pflegeanstalten”), który koordynował formularze meldunkowe i medyczne rzeczoznawstwo
– „Społeczna Spółka Transportu Medycznego” („Gemeinnützige Krankentransportgesellschaft”), która organizowała przeniesienia pacjentów do zakładów zagłady (por. „Pomnik Szarych Autobusów”)
– „Powszechna Fundacja Zakładów” („Allgemeine Stiftung für Anstaltswesen”), gdzie znajdowała się administracja całego personelu sprawców
– „Centrala Rozrachunkowa Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych” („Zentralverrechnungsstelle Heil und Pflegeanstalten”) zajmująca się całą księgowością zakładów.
Deportacja z Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Liebenau
Żródło:
Stiftung Liebenau
W akcję miały swój wkład jeszcze inne instytucje, jak np. Ministerstwo Spraw Wewnętcznych Rzeszy z IV oddziałem pod kierownictwem przywódcy lekarzy Rzeszy Reichsärzteführerem Leonardo Contim oraz Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) z oddziałem „Instytut Kryminologii Technicznej” (KTI), którego zadaniem było znalezienie odpowiedniego środka uśmiercania. Był to oddział, który później skonstruował mobilne auta-komory gazowe w celu zabijania Żydów w okupowanym ZSRR oraz obozie Chełmno nad Nerem (niem. Kulmhof am Ner). Jak wynika z wpisu do dziennika Ministra Propagandy Rzeszy Josepha Goebbelsa, zaplanowanym celem było zabicie 100 000 ludzi.
W październiku 1939 r. w Poznaniu w byłym Forcie Pruskim VII przebudowanym na więzienie SS po inwazji na Polskę wypróbowano po raz pierwszy zabijanie gazem ludzi za pomocą tlenku węgla. Nie były to pierwsze morderstwa pacjentów, ale po raz pierwszy za pomocą trującego gazu. Eksperymenty w Poznaniu prawdopodobnie przyczyniły się do tego, że na cele akcji „eutanazji” wybrano komory gazowe jako środki uśmiercania, a nie (przynajnmniej w pierwszej fazie) śmiertelne zastrzyki.
Herbert Lange
Żródło:
deathcamps.org
Zabijanie gazem w poznańskim Forcie VII zostało wznowione w listopadzie 1939 r. i pochłonęło teraz większą liczbę ofiar pacjentów z zakładów Owińska i Dziekanka (niem. Tiegenhof). Kiedy w grudniu stacjonarne zabijanie gazem w Poznaniu zostało wstrzymane, odpowiedzialne za to komando specjalne (Sonderkommando) pod dowództwem Oficera Śledczego Herberta Lange, późniejszego dowódcy obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem (Reichsgau Kraj Warty), we współpracy z Instytutem Technologii Kryminanlnej w Berlinie poszło jeszcze o krok dalej: w grudniu 1940 r. użyto auta gazowego, czyli po raz pierwszy mobilnej komory gazowej. Sonderkommando Lange zamordowało w mobilnych komorach gazowych kilka tysięcy pensjonariuszy zakładów na terenie Kraju Warty, Gdańsk-Prus Zachodnich, Prus Wschodnich oraz okręgu administracyjnego Ciechanów (niem. Zichenau).
Wkład Odilo Globocnika do "postępu wiedzy" gazyfikacyjnej
Odilo Globocnik
Odilo Globocnik był był szefem SS i policji w Lublinie. W lasach otaczających Bełżec od jesieni 1940 roku do wiosny roku 1941 ludzie Globocnika prowadzili eksperymenty z pierwszymi komorami gazowymi. Najpierw zbudowali odosobnioną szopę, potem ciężarówka z zapalonym silnikiem wypełniła ją gazami spalinowymi i wepchnięto do niej ludzi skazanych na śmierć – żydowskich więźniów z obozów koncentracyjnych Globocnika. SS Brigadenfuhrer Odilo Globocnik chciał na własny użytek sprawdzić, czy eksperyment prowadzony w centrum eutanazji T4 w Altreich mógł mieć zastosowanie do masowych egzekucji. Dieter Wisliceny, adiutant Eichmanna utrzymywał, że „Globocnik jako pierwszy użył komór gazowych do masowych eksterminacji ludzi”. Komory gazowe pracujące na spalinach silników diesla były tanie i bezpieczne, ale nie dawały założonych dziennych wyników. Dlatego SS Brigadenfuhrer Odilo Globocnik postanowił, że w Bełżcu, Treblince i innych obozach będzie wykorzystywany w procesie zagazowywania cyjanek potasu.
Amerykanie kontynuują doświadczenia w gazyfikacji ludzi
Przez 10 lat amerykańska rządowa Agencja Ochrony Środowiska (EPA)
prowadziła niebezpieczne eksperymenty z udziałem ludzi, w tym dzieci,
chorych i osób starszych.
Lisa Jackson szefowa EPA
Pracownicy EPA lub współpracujący z nią naukowcy mówili uczestnikom, że
eksperymenty służą badaniu astmy i są nieszkodliwe. Grupę badanych zamykano w
szczelnym pomieszczeniu szkoły medycznej. Pod budynek podjeżdżała ciężarówka z
silnikiem diesla. Do jej rury wydechowej podłączano przewód. Spaliny odpowiednio
rozcieńczano i mieszano z innymi substancjami, aby wyeliminować zapach. Ochotnicy
mieli oddychać trucizną przez dwie godziny.
Podobne projekty EPA realizuje od 10 lat we współpracy z co najmniej pięcioma uniwersytetami. Wśród substancji aplikowanych nieświadomym uczestnikom eksperymentów znajdowały się ozon i chlor gazowy.
Spaliny nie były w żaden sposób oczyszczane. Zawierały sadzę, pyły i ołów w
stężeniach mogących spowodować poważne zaburzenia pracy serca, czynności
oddechowej, a nawet doprowadzić do nagłej śmierci. Spaliny z silnika diesla zawierają
wysoko rakotwórcze wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, a każda ilość
ołowiu we krwi uważana jest za niebezpieczną. Wszystkie te dane – jak podkreślają
przedstawiciele poszkodowanych – można znaleźć w oficjalnych raportach EPA.
Przedstawicielowi AIT Steve’owi Milloyowi, którego wuj jest ofiarą holokaustu, kojarzy się to tylko z jednym – komorami gazowymi.