A więc diabeł przyszedł na ziemię.
Nie! – przeczą duchowne sfery prawosławne. – To na pewno nie on, to przyszedł poprzednik jego – antychryst.
Antychryst śmiało wystąpił przeciwko Twórcy Świata. Wojnę nazwał pokojem, nienawiść -miłością.
Putin to zły, czarny geniusz Rosji, człowiek, który prowadzi geopolityczną myśl w kierunku nowego podziału świata, a w odniesieniu do swojego narodu – utrzymania go w ciemności umysłowej pod jarzmem propagandy wielkości Rosji i jej przeznaczenia do rządzenia światem. Jest mu tym łatwiej, że tzw. „duchowość rosyjska”, bardziej właściwe byłoby użycie wyrażenia „ruska dusza”, charakteryzuje się zupełną obojętnością dla ludzkiego życia. Zauważmy, że dwóch cenionych na Zachodzie myślicieli rosyjskich – Lew Tołstoj i Fiodor Dostojewski – na swój sposób wychwalało niewolniczą psychologię rosyjskiego ludu. Tołstoj głosił filozofię „niesprzeciwiania się złemu” , a Dostojewski wyszukiwał w narodzie taką straszną ilość biesów i degeneratów, że w istocie dał mu miejsce ofiary, a nie podmiotu. W rezultacie od wieków religijność narodu rosyjskiego jest powierzchowna, mistyczna i pogańska.
Dlatego Rosjanom łatwo jest przymować postawę faryzejską, pychy i obłudy. ponieważ w chrześcijaństwie nie można jednocześnie miłować Boga, a brata swego nienawidzić. Wiara w Chrystusa wyklucza zabijanie ludzi dla władzy i wielkości jakiegokolwiek państwa, wyklucza zabijanie, stawiając „miłość bliźniemu swemu” jako naczelną zasadę moralną i religijną. Tego wszystkiego w prawosławiu nie ma. Patriarcha Rusi Cyryl, pobłogosławił wojnę, co świadczy o tym, że prawosławna schizma, nie jest chrześcijaństwem, ale czymś w rodzaju pogaństwa w kulcie chrześcijańskim.
Cywilizowana Europa, która zachwycała się kiedyś rosyjską wyrafinowaną nad wyraz arystokracją i mówiącą po francusku inteligencją, a potem dała się złapać na lep dyktatury proletariatu, socjalizmu, lewactwa i postępu pierwszego na świecie państwa robotników i chłopów, zawsze chętnie przyjmowała pieniądze z rosyjskich ambasad, a po „demokratycznej” rewolucji Jelcyna , także sprzedawała rosyjskim oligarchom swoje co lepsze kawałki tortu. Tymczasem było to tylko panowanie myśli materialistycznej, zabiegi o dobro ciała i pełna demoralizacja elit, które już nigdy nie będą walczyć, bo są kupione by służyć nowemu Panu.
Wewnętrzna polityka Unii Europejskiej skierowana jest na szerzenie demoralizacji i rozpusty, gdyż ona rozluźnia więzi rodzinne, społeczne, państwowe i cywilizacyjne. Stąd europejskie elity promują rozpustę wśród młodzieży, dorosłych, a nawet dzieci . Tym samym demoralizacja całych narodów, poprzedza ich podległość - komu? Azji, dla której Europa jest tylko wielkim półwyspem leżącym na zachodzie.
Na tronie Rosji – Euroazji siedzi Putin, ktoś w rodzaju wielkiego Mongoła, Czyngis Chana lub Temudżyna, ale tak naprawdę bandzior i gangster z Petersburga , bliższy swojemu poprzednikowi z nazwiska Ras-putinowi - co znaczy „rozpustny” . Rasputina i Putina łączy jeszcze i to, że zanim wspięli się na szczyty władzy w Rosji zaczynali od złodziejstwa i kryminalitetu, co nie przeszkadza ich świętości i ubóstwieniu w narodzie rosyjskim.
A więc widać jak ten „boży człowiek” Putin rozwiązuje "kwestię ukraińską", stając się dla chrześcijańskiej cywilizacji antychrystem czarną czy też czerwoną, antytezą ewolucji ducha i postępu, pierwszym zwiastunem zbliżającego się zaniku ludzkości. Ten straszliwy cień już nieraz w dziejach ludzkości zjawiał się ze Wschodu, a był ponury jak noc jesienna, jak dusza samobójcy lub pedofila Dostojewskiego, który także lubił „wyrównywać małe dziewczynki”.
Czekajmy przeto, aż na porządku dnia stanie kwestia litewska i polska, aż dokona się Golgota Chrystusa Narodów, tak jak kiedyś Adam Mickiewicz pisał o niej w "Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego".
Moskwa - "Trzeci Rzym" i Berlin - "Trzecia Rzesza" znów, chcą podać sobie ręce nad trupem Polski, ale najpierw lekcja z historii Ukrainy i Rzeczypospolitej u Giedroycia. Jak zwykle Putinowi wyjdzie na odwrót i doczekamy się największej geopolitycznej katastrofy od czasu rozbiorów. Wtedy dopełni się rachunek dziejów.
Pamiętam jak prof. Jerzy Szaniawski na wykładzie w WSKSiM, zwrócił naszą uwagę na dwugłowego orła w godle Rosji, jako na „stwora” nie istniejącego w naturze, lecz wziętego z piekielnej mistyki „ruskiej duszy”.