Polacy na Litwie protestują przeciwko niszczeniu polskiej oświaty Proces zwijania szkolnictwa polskiego rozpoczął się we wrześniu 1991 roku, kiedy szowiniści litewscy rozwiązali polskie samorządy i wprowadzili na Wileńszczyźnie administracyjne zarządzanie.
Nasz rząd nie ma pomysłu na przeciwdziałanie dyskryminacji polskiej mniejszości na Litwie. Polska mogłaby zaskarzyć Litwę w Trybunale Europejskim, ale mnister Waszczykowski to kolejny sługa doktryny Giedroicia, która mówi po pierwsze nie szkodzić "wielkiej przyjaźni z Litwą". W ten spsób Litwini robią z nami co chcą. Szkoły Lelewela nie ma już w polskiej dzielnicy Wilna, jest na peryferiach. Noty dyplomatyczne albo rozmowy między prezydentami to za mało. Ja co prawda nie wykładam w dyplomatycznych Instytutach, jak minister Waszczykowski, ale wiem, że art 60 konwecji wiedeńskiej pozwala jednej stronie traktatu wypowiedzieć lub zawiesić ten traktat kiedy druga strona go nie przestrzega. Na co czeka polski rząd? Wiadomo, że bez mądrego planu dzialania nie doczekamy się zmian w polskiej oświacie na Litwie. Kluczem do sukcesu jest ustanowienie własnego szkolenictwa na Litwie. Bedzie to kosztować, ale środki na ten cel powinny pochodzić z dodatkowej opłaty, płaconej przez Litwę przy zakupie energii elektrycznej w Polsce.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kresy/154463,konsekwentna-likwidacja.html
Bez oglądania się na Litwinów, którzy prowadzą w stosunku do polskiej młodzieży szkolnej politykę Kulturkampfu, nasze państwo powinno sfiansować sytem podziemnego szkolnictwa polskiego na Litwie.
Mamy w tym względzie doświadczenia. Daliśmy sobie radę z germanizacją, rusyfikacją damy radę z litwinizacją.
Pierwszym krokiem powinno być umieszczenie w sieci portalu edukacyjnego wspierającego polskie dzieci w walce z litwinizacją.