W wojnie hybrydowej, którą Rosja prowadzi z NATO, ujawniła się w Polsce rosyjska V kolumna w postaci znanego „polskiego” portalu internetowego, który z wielką pompą medialną donosi, że nasza doktryna obronna poniosła fiasko, a ćwiczenia ZIMA 2020 to wielka klapa.
Tym samym „polski portal” donosi do Rosji: sami widzicie u Polaków błędna doktryna, brak „głębi operacyjnej”, skonfliktowani dowódcy, a na końcu winny jest oczywiście Macierewicz. Wchodzicie do Polski jak w masło, u nas nic się nie zmieniło, mamy „Tuskowe wojsko”, które bardzo ładnie wykonuje na granicy funkcje pokojowe, na przykład może sprawdzić czy wasi czołgiści mają paszporty i wizy.
Ten przekaz trafia na rosyjskie portale takie jak: svpressa.ru, gdzie jest dalej obrabiany przez medialnych putinoidów i wykorzystywany w wojnie informacyjnej jaką Rosja od wielu lat prowadzi z Polską.
Użyteczni idioci zawsze mogą powiedzieć, że nie wiedzą o co właściwie chodzi. Diabeł leży w szczegółach, w tym przypadku w geograficznym położeniu Polski. Jest taka sztuczna inteligencja zwana grą wojenną, naprzeciwko której posadzono generała ze swoim sztabem. Oto istota ćwiczenia ZIMA 2020. Potwierdza się stara zasada cybernetyczna. Jeśli to co na WEJŚCIU jest bzdurą, na WYJŚCIU też będzie bzdura.
Nie jesteśmy wyspą jak Anglia, więc ci informatycy w mundurkach dokonali paru uproszczeń (tak zwanych założeń operacyjnych), z których najważniejsze było takie, że Polska jak wiadomo jest prawie równiną, przedzieloną na środku rzeką Wisłą. Z tej geograficznej prawdy sztuczna inteligencja gry wojennej wypluła, że w takim razie wojskowo nie warto Polski bronić, bo równych powierzchni się nie obroni przed wojskami pancernymi.
Odstąpienie od obrony wschodnich granic Polski nazwano dla niepoznaki „głebią operacyjną”, co w przekładzie na język obrońców Ojczyzny oznacza wycofanie się aż do Odry, czyli praktycznie brak jakiejkolwiek obrony przed „zielonymi ludzikami”.
Trochę to jest dziwne w sytuacji, kiedy 1500 kilometrów od Warszawy istnieją okopy, w których tkwią ukraińscy żołnierze, powstrzymujący rosyjskiego agresora, który regularnie wali ogniem z czołgów, minomiotów, haubic i od snajperów. Tam się bronić można, a u nas komputer gry wojennej symuluje same klęski. Czuje nosem zatęchłego Kozieja i jego doktrynę bezpieczeństwa narodowego tkwiącą w onetowej latrynie.
Wydaje się pewne, że tych okopów celowo nie wprowadzono do mózgu sztucznej inteligencji, za to w jej algorytmach pojawiła się znakomita fraza rosyjskiej wojennej dyplomacji – „nas tam nie ma”. Zatem nie ma też potrzeby istnienia WOT, walki ulicznej, partyzanckiej itp. Dla wielu "polskich" polityków Rosyjska Federacja to przecież demokracja, a więc nie trzeba się jej obawiać.
Brak uwzględniania czynnika ludzkiego, wynikającego z woli walki, który spowalnia zajmowanie terenu oraz utrudnia jego opanowanie był poważnym błędem tej znakomitej gry wojennej ZIMA 2020. Drugim czynnikiem, który nie został uwzględniony była technika wojskowa XXI wieku sprawdzona nie w KOMPUTEROWEJ SYMULACJI, ALE W REALU, na wojnie w Karabachu IX-XI/2020.
Ktoś kto czyta takie brednie jak: „wojsko oczywiście zawsze poniesie straty, ale nie musimy przecież szybko i łatwo tracić magazynów, koszar, ośrodków szkoleniowych i ich wyposażenia” domyśła się, że było to główne założenie gry wojennej. Wtedy przychodzi refleksja nad sensem naszych wcześniejszych wojskowych zmagań w latach 1918-1920, o jakie koszary i magazyny tam chodziło. Podejrzewam, że żaden komputer z taką grą wojenną nie dałby nam wtedy żadnych szans, a jednak się udało.
Uwaga ! Proszę odsunąć się od monitora. To nie będzie wirtualna symulacja.
Niedawno zakończyła się wojna ormiańsko - azerska, którą można nazwać wojną XXI wieku. Po jednej stronie 30 lat budowania okopów z rosyjską techniką wojskową: czołgi, bwp, wyrzutnie, artyleria, okopy , ppl i ludzie z KBK AK, po drugiej stronie technologia dronów, komputery, oddziały specjalne i wielka motywacja w odzyskiwaniu swojej ziemi. Wola zwycięstwa była tak duża, że kiedy przy ataku na Szuszi (po azersku Susa) zabrakło amunicji walczono nożami. Ale o wygranej Azerbejdźanu przesądziło to, co było widać z góry - jak ładnie Azerowie rozwalają ruskie czołgi oraz likwidują komandarmów wraz z obstawą, w tym miejscu jeszcze jest, albo tutaj. To, że wojna w Górskim Karabachu odbywała się w górach, według zgodnej opinii specjalistów dawało przewagę wojskom atakującym, a nie obrońcom. Rosja, która miała z Ormianami traktat sojuszniczy i dostaraczala im techniki, pierwszy raz w historii Kaukazu sromotnie przegrała z Turcją wspierajacą Azerów. Tak technologia bojowych dronów radzi sobie z magazynami i nie tylko.
Tak wygląda samochodzik komandarma po zetknięciu z dronem
Dlatego takie domorosłe opinie z użyciem słów „fiasko” i „katastrofalna porażka”, o sugerowanym z góry znaczeniu, są ewidentną manipulacją i ustawką. Łatwo można ją przypisać pazernej korporacji medialnej, która nie dość, że nie płaci podatków od reklam, to jeszcze chętnie bierze od kacapów, którym nigdy nie brakowało pieniędzy na przekupstwo i Targowicę.
Tych co tak brzydko piszą o polskim wojsku nie można nazywać dziennikarzami, są to w istocie referenci obcych interesów, korporacyjne najemne żołdactwo trzymane na krótkiej smyczy przez swoich zagranicznych Panów.
Jeżeli wojskowi gracze jeszcze tego nie widzieli, to niech popatrzą jak sie likwiduje żywą siłę npla w polu oraz tutaj (już nie ma) (jeszcze jest)i tutaj i tutaj i tutaj i tutaj i tutaj i tutaj i tutaj.
W każdej wojnie poważym problemem dla żołnierzy są kompetencje ich dowódców. Wojna, która przyjdzie, każdego wojskowego laika wypluje. Żołnierza, który ucieka z pola bitwy dowódca może zastrzelić na miejscu, nazwijmy to prawem pola walki. W drugą stronę też to prawo działa, żołnierz powinien zatrzelić dowódcę, który sobie nie radzi, traci ludzi bo gra na wroga tak jak to dzisiaj robi w swojej latrynowej doktrynie nasz spoczynkowy generał Różyczka. Ludzie pamiętają takiego młodego generała w 17 Brygadzie, który bardzo ładnie oprowadzał po izbach żołnierskich i pokazywał, że żołnierze mają tapczaniki, czajniki i telewizory. Zaliczamy go sławnego psychotypu generałów Armii Austro-Węgier. Różyczka pilnuje czajników, bo wie, że z czajnikiem w ręce każdy żołnierz jest niepokonany.
Przyszłą wojnę rozstrzygnie matematyka, a w szczególności algorytmy sztucznej inteligencji. Panowanie w powietrzu będą miały w pelni autonomiczne bojowe drony, odporne na obronę radioelektroniczną. 93 lata po rozpoczęciu prac nad Enigmą, potrzebny jest nowy kurs, tym razem nie kryptologiczny, ale algorytmiczny. Mam nadzieję, że wojskowym trepom starczy wyobraźni i tych ośmiu godzin pracy do 15, kiedy się zaczynają tłoczyć przy wyjściu.
Na razie, skoro sami nie myślą, niech wprowadzą do elektronicznego mózgu wojennego, że znajdujące się na pierwszej linii Wojska Obrony Terytorialnej wyposażone w drony bojowe i javeliny rozwalą każdy ruski czołg.
Na tych, co biorą wody w usta,
na czytelników libertyna,
ześlij, zepchnij, Aniele Boży
rękę Moskwicina.