Ścieki postmoderny zaleją całą Polskę

Autor: Paweł Lechowski 6/7/2020 4:36:00 AM Ilość odsłon: 3296 Kategoria: Portal

                  Cywilizacja łacińska w niebezpieczeństwie

 Równocześnie z obniżeniem poziomu moralnego w społeczeństwie oraz  przygasaniem uczuć patriotycznych pojawiają się nowi bohaterowie dekonstrukcji w typie ściekotrzasku, co przejawia się odrywaniem myśli od przeszłości i przeświadczeniem o szkodliwości bohaterstwa.

        Sienkiewicz zastanawiał się, gdzie szukać ludzi, którzy mają narodowe sumienie, łączą wielką miłość kraju i niezłomny charakter. Chodziło mu o ludzi wybitnej pracy, którzy to na jednej, to na drugiej niwie odznaczali się tak wyjątkową wytrwałością, taką wyjątkową i owocną energią, tak bezprzykładną czujnością, że owe przymioty wyniosły ich znacznie ponad poziom zwykłych pracowników. To są ludzie nie tylko ogromnej zasługi, ale i zarazem niepospolici, stanowiący tarczę cywilizacji, którzy „uzyskują wpływ wszędzie, a zarazem wzbudzają szacunek i podziw tak dla siebie samych, jak dla zbiorowego ciała, do którego należeć będą”.

        „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył” – taką wiadomość Jan III Sobieski, nasz bohater narodowy, przesłał papieżowi Innocentemu III po wiktorii wiedeńskiej. Zdarzyło się to dokładnie 230 lat po tym, jak papież Pius II po upadku Konstantynopola przekonywał władców państw europejskich i ówczesną „opinię publiczną”, że los ich wspólnego domu jest zagrożony.

         Warto raz jeszcze przypomnieć, że w 1683 r. to nie Wiedeń, ale Rzym był celem strategicznym ogromnej armii wezyra Kara Mustafy. Te plany islamskiej agresji załamały się wtedy pod kopytami polskiej husarii, a rotmistrz Zbierzchowski zdobył słynną wielką zieloną chorągiew proroka Mahometa. To na tej chorągwi wyhaftowane było złotem i srebrem złowieszcze dla cywilizacji chrześcijańskiej słowo dżihad. To właśnie tę chorągiew przesłał w darze papieżowi zwycięski wódz połączonych armii chrześcijańskich Jan III Sobieski. Natychmiast po wiedeńskim triumfie, wprost sprzed namiotu Kara Mustafy, polski król wysłał Ojcu Świętemu Innocentemu XI razem z chorągwią najkrótszy list w całej naszej historii: „Venimus, vidimus, Deus vicit”! – pisał wielki znawca tego tematu prof. Józef Szaniawski: „Tygodniku Katolickim Niedziela” z dnia 12 września 2012, nr 37, s. 20–21. Znamienne jest to, że dzisiaj świat chrześcijański już  nie posiada chorągwi proroka,  bo Watykan przehandlowal ją  w jakimś swoim małym interesie z muzułmanami. 

         Przeświadczenie o upadku cywilizacji w Europie wzmacniają nie tylko aktualne wydarzenia,  ale też znajomość jej  historii. Nie pierwszy bowiem raz w dziejach Europy zdarzyło się, że upadła wspaniała niegdyś cywilizacja. Ostateczną klęskę poprzedzały zazwyczaj charakterystyczne procesy społeczno-kulturowego i militarnego rozkładu. W ciągu paru pokoleń następowała przemiana, która niszczyła twórczy logos i potęgę ducha cywilizacji, żeby w to miejsce wprowadzić jakieś wyblakłe kopie bohaterów i inne symulakry, a życie moralne popchnąć ku egoizmowi. Zdarzyło się tak m.in. z cywilizacją grecką i rzymską. Wiemy, że cywilizacje te miały swoich bohaterów zdolnych do poświęceń, wyznaczających wzorce obywatelskie, kreujących postawy i sposoby myślenia; bohaterów, którzy byli Prometeuszami, kiedy kradli bogom ogień, Leonidasami, kiedy walczyli pod Termopilami, Sokratesami pytającymi o etykę i moralność, lub Cezarami. Nie ulega wątpliwości, że bohater, sławny dzięki swym czynom bądź zasługom i występujący w systemie kulturowym jako postać mityczna, stająca się mitem, to wytwór cywilizacji czy też pewnego kręgu kulturowego. Zdolność do kreacji, percepcji i replikacji mitów kształtujących wyobraźnię to cecha człowiecza i zarazem wartość społeczna, zauważalna zarówno w czasach starożytnych, jak i współczesnych.

       Historia uczy, że cywilizacja może przetrwać wtedy, kiedy każda jej jednostka rozumie dzieło i instytucje tej cywilizacji, kiedy świadomie i aktywnie uczestniczy w jej budowie i dalszym sprawnym funkcjonowaniu. Ma to szczególne znaczenie w momentach wewnętrznego i zewnętrznego zagrożenia.         

       Walka między cywilizacjami to walka na rozum i obowiązek. Kiedy ginie poczucie obowiązku i konieczności oddania społeczeństwu siebie, w tym swojego życia, kiedy w miejsce dobrych obyczajów i wewnętrznych nakazów moralnych przychodzi indywidualizm i egoizm, cywilizacja stopniowo przestaje istnieć, upada na skutek wysychania źródła życia narodu.

         Przykładem  wojny wewnątrz cywilizacji zachodniej jest tocząca się również w III Rzeczypospolitej wojna logosów: sakralnego z relatywizmem, często przedstawiana jako wojna kulturowa. W tym konflikcie po prawej stronie barykady są obrońcy tradycyjnego modelu rodziny, po lewej zaś – zwolennicy emancypacyjnych zmian społecznych, które miałyby nadać nowe znaczenia takim pojęciom, jak małżeństwo, macierzyństwo, ojcostwo, płeć, seksualność i usatysfakcjonowały grupy definiujące siebie jako dyskryminowane mniejszości.

          Ktoś patrząc na świat śródziemnomorski w dobie Peryklesa, mógłby myśleć, że przyszłość ludzkości jest zapewniona. Grecy w odróżnieniu od Egipcjan nie budowali  cywilizacji na kamieniu, ale   w miejsce budowli funeralnych wprowadzili epos czyli  pamięć o bohaterach.  Dramat grecki to sprawdzenie się bohatera w pełnej skali jego możliwości i przeznaczenia. Tragedia grecka poświęcona jest wielkości człowieka, a nie robaka.  
          Wydawało się, że człowiek w końcu dojrzał i objął swoje dziedzictwo.  Obietnice przyszłości wydawały się większe od osiągnięć teraźniejszości. Wszystkie te obietnice zostały zniweczone. Hellenizm zamierał od wewnątrz.  Siła kultury helleńskiej opierała się na podstawach regionalizmu i agraryzmu. Obywatel był nie tylko posiadaczem ziemskim, lecz także rolnikiem i nawet jego religia była ściśle związana z grobami rodzinnymi i świątynią miejscowego herosa. W oczach pisarzy okresu klasycznego typowy Grek to nie sofista czy obrotny w języku kupiec z Lewantu, lecz surowy wieśniak acharneński czy nie mniej wieśniaczy arystokrata dorycki – mężowie, którzy walczyli pod Maratonem i Platerami. Jednakże na przestrzeni dwóch wieków, między wojnami perskimi a okresem hellenistycznym, Grecy przestali być narodem rolniczym i stali się narodem prowadzącym miejski tryb życia. Okolice wiejskie wyludniły się, a ziemia była uprawiana pracą niewolniczą.

            W miarę jak uchodziło życie z cywilizacji helleńskiej, obserwujemy stopniowe zanikanie tych żywych charakterystycznych cech, w których się ucieleśniał duch kultury; przemijanie tradycyjnych instytucji i obumieranie różnobarwnego, bujnego życia regionalnych miast państw, ustępującego życiu bezkształtnego, kosmopolitycznego, nie sięgającego korzeniami w przeszłość ani nie posiadającego żadnych kontaktów z danym regonem, społeczeństwa wspólnego dla wszystkich wielkich miast, począwszy od Mezopotamii aż po Zatokę Neapolitańską. Stąd płynie degradacja typu greckiego. Narodu greckiego nie reprezentuje już dłużej obywatel-żołnierz, który obalił potęgę perską, lecz „Grek głodomór” z satyry Juwenalisa, mogący być wszystkim – od retora aż do linoskoczka.

         Podobne procesy zachodziły w Imperium Rzymskim. Poluzowanie obyczajów, upadek instytucji rodziny,  demograficzne niże, napływ imigrantów z rzymskim obywatelstwem mających inną wrażliwość niż rzymska, i którzy nie byli zainteresowani w kontynuacji rzymskiej tradycji, wszystko to spowodowało gnicie imperium, a dopiero później przyszły hieny, które je rozszarpały. 

                               Przedstawienie  wizji walki cywilizacji.

             Przywódcy Nowej Europy nie mają właściwej wizji i niczego się nie nauczyli. Wybierając między wojną i pozorem, zawsze otrzymają i wojnę i pozór. Żyją w paradygmacie Chamberlaina z jego „wiecznym pokojem”, karmią bestię czyli cywilizacje turańską, której symbolem jest nie występujący nigdzie w naturze,  czarny orzeł o dwóch głowach.  Ich postawa jest czysto negatywna, polega na przeciwstawianiu się amerykańskiemu imperium, które przecież zbudowane jest  na wzór rzymski. Mamy także  niechęć do suwerennych państw z ich  narodowymi bohaterami. Nie ma w tej nowej unijnej federacji europejskiej porządku społecznego, ani moralnego, który warto byłoby bronić. Nawoływania do solidarności, społeczności, obywatelskości i tolerancyjności, do europejskiego dziedzictwa kulturalnego są obłudne i sztuczne. W chwilach kryzysu solidarność staje się obrożą, na której trzymane są europejskie narody, a ich „suwerenne” państwa mogą wtedy liczyć na „bratnią pomoc”.  Nie wiadomo, czym jest „społeczna gospodarka rynkowa” ani „zrównoważony rozwój” – hasła często powtarzane przez unijną biurokrację, strukturę cywilizacyjną niebywale rozdętą i kosztowną w utrzymaniu. Mówi ona także o wspólnym dziedzictwie i o różnorodności, ale nie może być mowy o wartościach kulturalnych, czyli tzw. zasadach, ponieważ filarem poprawności politycznej jest w cywilizacji bizantyjskiej Nowej Europy relatywizm wobec wartości. Wiara w jakiekolwiek wartości – moralne, estetyczne, polityczne – kazałaby bowiem wykluczać inne wartości, to zaś kłóciłoby się z „tolerancją” i „różnorodnością”.

   Wykorzystując młot praw człowieka i  podstawowych wolności 

oraz ochrony  praworządności  Zachód  udziela  wsparcia LGBT jako sile

społecznej, która  dostała   zadanie destrukcji rodziny, normalnego

wychowania dzieci, a   wszystko w celu rozkładu społeczeństwa

opartego na   tradycyjnych wartościach. Żeby powstało globalne   

postspołeczeństwo ludzi mrówek i biopulacja zarządzana przez   

sztuczną inteligencję, najpierw trzeba zniszczyć cywilizację

chrześcijańską.   

       Hipokryzja Zachodu  polega na tym,  że wciska się gadanie 

o wolności i prawach LGBT chociaż, prawa i wolności cywilizacji

Zachodu  zawiodły, bo  XX wiek doprowadził do wielkich wojen i

masowego zabijania w białych, czerwonych i czarnych obozach

zagłady.   Warto pamiętać, że paradygmat postępu i wolności

narodził się w czasach Wielkich Odkryć Geograficznych, kiedy

Europejczycy podbijali  świat na masową skalę wykorzystując

niewolnictwo, czyniąc z ludzi niewolników w imię postępu

cywilizacji europejskiej. W istocie słowa "postęp" i „wolność” 

spełniają funkcję zasłony zła  dla tych ludzi, którzy po wejściu na

jakiś stopień poznawania dobra, już nie mogą zejść niżej bo

przyczepiła się do nich ufność w jakąś swoistą formę postępu i

wolności.  

 

        Jesteśmy świadkami  zażartej walki  medialnej w infosferze. Postaram się dostarczyć  argumentacji dla zrozumienia tego, co się faktycznie dokonuje. W Polsce moderna pod sztandarem tradycji walczy z postmoderną i dekonstrukcją. Wyrzucenie sakralności z antropodygmatu moderny, ułatwia postmodernie  dokonywanie dekonstrukcji cywilizacji chrześcijańskiej,  pozbawia tę cywilizację żywotnej siły   i skazuje na porażkę w starciu z innymi cywilizacjami. Innymi słowy bohater cywilizacji łacińskiej epoki moderny lub postmoderny nie może walczyć z terroryzmem islamskim, wierząc w laickie hasła multikulturalizmu i tolerancji.  Postmoderna rozkłada cywilizację chrześcijańską od środka. Walka cywilizacji to starcie paradygmatów moderny pre ( TEJ Z TRADYCJĄ)  i moderny post (Z DEKONSTRUKCJĄ). Na pytanie: jakich bohaterów może mieć cywilizacja bizantyjska Unii Europejskiej? – mamy gotową odpowiedź: tylko w rodzaju „niezłomnych prawników” występujących pod sztandarem „państwa prawa", którzy są świetnie przygotowanie do prowadzenia rozmów o rozmowach, żeby nas  sprzedać nowym Panom. 

      Autor niniejszego artykułu jest przeświadczony o tym, że tożsamość „niezłomnego bohatera” epoki premoderny cywilizacji łacińskiej nie mieści się w nowej tożsamości europejskiej. Twórcy Nowej Europy nie mają pozytywnej wizji. Ich postawa jest czysto negatywna, polega na przeciwstawieniu się amerykańskiemu imperium, niechęci do suwerennych państw i narodowych bohaterów. Nie ma w tej nowej unijnej federacji europejskiej porządku społecznego, ani moralnego, który warto byłoby bronić. Nawoływania do solidarności, społeczności, obywatelskości i tolerancyjności, do europejskiego dziedzictwa kulturalnego są obłudne i sztuczne. Widzimy, że Unię Europejską toczy jakaś choroba, ale nie potrafimy jej nazwać.             Gdyby chodziło o człowieka to powiedzielibyśmy, że to gangrena i  trzeba ją posypać antybiotykiem, albo wyciąć zgorzel. Europa to organizm społeczny, wielonarodowy, wieloparadygmatowy, istniejący w ramach jednej cywilizacji.           Choroba Europy jest zatem  chorobą jej socjalnej formy.  Wszystko rodzi się w głowie,  sposób leczenia choroby Europy wymaga przemyślenia. 

       O  pradygmatach  cywilizacji   i  walce logosów

         Trzeba wiedzieć, że  paradygmaty epok i cywilizacji istnieją w XX i XXI wieku synchronicznie, czyli współwystępują w określonym czasie, a ich istnienie jest równoprawne. Dają ludziom osobiste odczucie współczesności i łączną zawartość tego wszystkiego, co wpływa aktualnie na ludzkie losy.

         Centralnym punktem rozważań  jest pojęcie cywilizacji jako metody życia zbiorowego. Na obszarach państwa polskiego typ „bohatera niezłomnego” występował w czterech różnych cywilizacjach mających tutaj siedzibę:  turańskiej bizantyjskiej, żydowskiej i łacińskiej.  Przy czym historia była  i jest miejscem walki  między tymi cywilizacjami oraz w ramach cywilizacji.  

            We wszystkich cywilizacjach, oprócz łacińskiej, zmierza się do całkowitego podboju się  duchowych przez materialne. Tylko w cywilizacji łacińskiej dla dobra sił duchowych należy dawać opór państwu w imię społeczeństwa, opór prawu powstałemu z bezprawia w imię etyki, opór władzy świeckiej w imię Kościoła. Supremacja duchowego systemu sił musi być bezwzględna. Znamienne jest to, że tego oporu duchowego nie mogą dawać ludzie bezkierunkowi i niezrównoważeni.

               Na przykładzie  polityki Polski międzywojennej, w której na stanowiskach publicznych zdarzały się osoby „cywilizacyjnie neutralne”,  Tam gdzie są liczni ludzie tego pokroju, gdzie ten typ ujemny jest czymś pospolitym, tam również pospolite będzie nieszczęście publiczne. Męskim przymiotem bohatera cywilizacji jest opanowanie siebie samego. Człowiek, który nie zdoła stać się sprawcą własnego losu, nie będzie mógł stanowić kierunku dla społeczeństwa, państwa, narodu i cywilizacji, co będzie skutkowało usuwaniem tych zbiorowości z ruchu historycznego, aż „zejdą na szary koniec”. Dlatego najważniejsza jest równowaga między ethosem a logosem, najpierw u człowieka, a później w relacjach między społeczeństwem i państwem. Tam, gdzie tej równowagi brak, istnienie państwa i cywilizacji zależy od łaski sąsiadów.

            Człowiekiem  w  cywilizacji  chrześcijańskiej jest ten, kto  ma silną wolę, lecz również poczucie odpowiedzialności za użytek zrobiony ze swej wolnej woli. Typ cywilizacji łączy się z określonym typem psychicznym swoich członków, albowiem psychika ludzi wychowanych w danej cywilizacji nastawiona jest na realizację określonych celów tej cywilizacji.

           Żadna cywilizacja nie ginie ze starości, upadek lub rozwój cywilizacji zależy od jej własnego żywiołu. Kultura czynu ma w każdej cywilizacji swoją metodę. Wyobraźmy sobie, że przemieścimy niezłomnych bohaterów w ten sposób, że Ghandiego z cywilizacji indyjskiej damy do Moskwy, a Stalina z cywilizacji bizantyjskiej – do Londynu, następnie Churchilla – do Berlina, czyli do centrum niemieckiego bizantynizmu.  Wszyscy oni staliby się nieużytkami i nie potrafiliby nic zrobić w nowych cywilizacjach.

          Odpowiedzialność gromadna z reguły nie jest odpowiedzialnością wystarczającą do ułożenia stosunku do Boga. Kto na niej chce poprzestać, ten prędzej czy później podważy same zasady etyki. Tylko w cywilizacji łacińskiej znajdują się instytucje społeczne i religijne zdolne do kreowania bohaterów w oparciu o zasady osobistej odpowiedzialności za swe myśli, mowę i uczynki, czego symbolem jest spowiedź osobista, podczas gdy protestantyzm, judaizm i buddyzm znają spowiedzi tylko gromadne, a islam w ogóle jej nie zna. Nie ulega wątpliwości, że  niezłomny bohater cywilizacji łacińskiej jest bohaterem tradycyjnym, tj. wyrosłym z religii chrześcijańskiej i mającym osobisty i nie aprobujący zła stosunek do Boga.

          W premodernie króluje mit, który jest żywą siłą i sposobem komunikacji między ludźmi. Z kolei moderna to dominacja logosu idei rozwoju i doskonalenia. Ostania epoka, postmoderna, wnosi idee irracjonalizmu. Paradygmat postmoderny jest najbardziej agresywny i aktywny. Słowo  postmoderna oznacza, że   moderna przeszła do następnej fazy,  krytycznej w stosunku do siebie (syndrom Auschwitz).  W tabeli przedstawiono charakterystykę głównych trzech paradygmatów występujących współcześnie w Europie. Każde zjawisko kultury można w ten sposób  przypisać pod odpowiedni, dominujący w nim paradygmat.  

 Tabela 1.  Epoki paradygmalne

Okres dominacji 
paradygmatu

Społeczeństwo
tradycyjne

Nowe Czasy
XVI – XX w.

Współczesny świat Zachodu końca XX i początku XXI w.

Nazwa

PREMODERNA

MODERNA

POSTMODERNA

Kryteria
podziału

Religia

Filozofia

Postfilozofia, bezideowość

Sposób poznania  świata i komunikacji między ludźmi

Mit, dogmatyka     religijna, nauka

Logika, logistyka,    racjonalizm

Logema, gra, ironia, cytowanie

Irracjonalizm

Główny
paradygmat

Sakralność

Realność

Wirtualność

Znak
paradygmalny

Rzecz-symbol

Rzecz pozytywna

Symulakr rzeczy

Obiekt
paradygmalny

Kopia z oryginałem wewnątrz

Oryginał

Kopia bez oryginału

Antropologiczny  model

Bogoczłowiek,
ontofania

Człowiek sam dla siebie

Człowiek jako nieporozumienie, zabawny przypadek

Źródło: opracowanie własne 

          Wewnętrzny wróg cywilizacji łacińskiej jest groźniejszy od zewnętrznego                       

        Bohaterem cywilizacji łacińskiej  jest  wojownik walczący nie tylko  z kimś „obcym” zewnętrznym, ale  niezłomny bohater to ten, który walczy zarówno z „obcym” zewnętrznym, jak i wewnętrznym, pozostającym na usługach paradygmatu postmoderny.

            Ujmując to zagadnienie historycznie, dochodzimy do wniosku, że w drugiej połowie XIX wieku zawładnął Polakami typ bohatera moderny – Trickstera w służbie „złotego cielca”. Bohater paradygmatu moderny uosabia nowy rodzaj talentu, któremu na imię „spryt”. Proces przemiany pojęć i kreowania w oparciu o nie nowych bohaterów moderny zaczął się w Europie Zachodniej już od rewolucji francuskiej, z krótką przerwą epopei napoleońskiej i romantyzmu. W Polsce, zajętej do 1863 roku swoimi marzeniami narodowymi, nadziejami patriotycznymi i mesjanistycznymi, proces przemiany pojęć był opóźniony, niemniej zaczął się na dobre w drugiej połowie XIX wieku.Wtedy to starsze pokolenie, wychowane w dawnych tradycjach, zauważyło następujące zjawisko: „co się jeszcze przed kilkunastu laty nazywało nieuczciwością, brudem moralnym, a nawet podłością, co ludzie przyzwoici wszystkich warstw omijali starannie, przestawało być powoli brudem. Wywiódł ktoś w pole, oszukał, wyzyskał świadomie – coraz mniej się na to oburzano. »Sprytny«, mówiono z uśmiechem pobłażliwym, zamiast podły – mądry, szczwany – zamiast szubrawiec, zręczny – zamiast podstępny”.

           Na podstawie publicystyki przełomu XIX i XX w widać, że „bohater niezłomny” moderny to nowoczesny Jazon spieszący po złote runo, wykorzystujący spryt i bezwzględność dla szybkiego zdobycia bogactwa. W tym okresie  w cywilizacji łacińskiej rozpoczęła się walka, trwająca do dzisiaj – walka między liberalną moderną a konserwatywną premoderną.  Wychodząc od socjologicznej analizy kategorii „niezłomnego bohatera”, można za niemieckim socjologiem Wernerem Sombartem powiedzieć, że są dwa rodzaje ludzi – rasa handlarzy i rasa bohaterów. Europa Nowego Czasu to wynik zwycięstwa rasy handlarzy (kapitalizm) nad rasą bohaterów (średniowiecze).       

           Często zdarza się, że na określenie zjawisk społecznych w czasach w których żyjemy używamy jakiś nowych "specjalnych" nazw np. "rewolucja kulturalna", "turbokapitalizm" itp. Dowodzi to pewnej niemocy badaczy, którzy nie są w stanie  zbudować metryki pojęciowej, pokazującej to co się dokonało z cywilizacją od jej początków, i to analizowane przez siebie zjawisko przy pomocy jednej metody,  ale wymyślają jakieś spekatkularne pojęcie i tym sposobem próbują objaśnić zjawiska społeczne, chociaż tak naprawdę niczego nie objaśniają ale zaciemniają. Za pomocą tabeli nr 1 łatwo znajdziemy "rewolucje kulturową" w paradygmacie postmoderny, a ""turbokapitalizm" w  paradygmacie moderny. Teraz możemy postawić tezę, że przyczyny podziału wśród Polaków są daleko głębsze niż się sądzi w publicystyce. W ramach jednej cywilizacji mamy bowiem do czynienia z walką logosów, a to jest wojna poważna, która nie przyniesie zwycięzcy, bo przynieść nie może. Co zatem robić?

           Najpierw wyjaśnię róznicę pomiędzy społeczną konwecją określonego sposobu życia, a indywidualną konwecją życia. Człowiek jest produktem społecznym. Ze społeczną konwencją mamy do czynienia zawsze kiedy socjum ustala role społeczne dla mężczyzn i kobiet, w tym płeć społeczną (gender).  W sytuacji kiedy jednostka sama ustala swoją np. gender (płeć społeczną)  mamy do czynienia z indywidulaną konwecją płci.  Co jest też przekroczeniem pewnej granicy.  Na przykład próby narzucenia »edukacji« przedszkolnej i szkolnej polegające na.  wmawianiu dzieciom, że same mogą sobie wybrać, czy chcą być chłopcem, czy dziewczynką.

       W paradygmacie postmoderny określa sie wolność jako wolność do ustalania własnej płci. Walka postmoderny z moderną toczy się o uznanie prawa do indywidulanej konwencji płci za prawo wolności człowieka.  W tej wojnie nie bierze się jeńców.  Rodzina i wszystko co tradycyjne ulegnie dekonstrukcji, chyba, że po stronie  moderny i premoderny czynnie wystąpią ich bohaterowie.  Obecne starcia polityczne mają  charakter  wynikający z walki logosów, tak jak kiedyś tłumaczyło się bieżącą politykę walką klas.    

                    Gdzie szukać bohaterów ?

            Problem w tym, za jakie wartości mają walczyć niezłomni bohaterowie w sytuacji, kiedy paradygmat moderny i postmoderny nie tylko porzucił święte ideały cywilizacji chrześcijańskiej, ale wręcz zdesakralizował społeczeństwo, uznając religię za indywidualną sprawę jednostki. Bracia Muzułmanie już 1936 roku opisywali Cywilizację Zachodu jako tę, która „w swoim czasie przeżywała okres rozkwitu pod względem poziomu wiedzy i która narzuciła państwom i nacjom świata elementy tej wiedzy, obecnie przeżywa okres upadku i porażki. Załamują się jej systemy, chwieją się jej podstawy. (…) Jej systemy społeczne opierają się na zasadach sprzecznych z naturą”.

                 Nowa Europa to Nowe Bizancjum, w którym prawo stoi przed etyką i w którym brak jest ethosu i logosu cywilizacji łacińskiej. Minęło ponad  100 lat, od kiedy w odezwie do ludów ucywilizowanych Sienkiewicz pisał, że naród polski przez długie wieki był przedmurzem chrześcijaństwa w walce z półksiężycem – [że był] tarczą cywilizacji i obroną uciśnionych. Imiona Sobieskiego, Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego tkwią w pamięci ludzkiej i pozostaną w niej na wieki. […] W cywilizacyjnym dorobku nie brakło naszych imion, naszej pracy, naszej myśli, naszej siły twórczej.  

                  W odezwie do społeczeństwa „Przed wyborami do Dumy” Sienkiewicz wskazywał, że bohaterów należy szukać wśród polityków, ekonomistów, prawników, historyków i publicystów, rolników i przemysłowców, ludzi najbardziej stwierdzonej zasługi, ludzi pracy, ludzi najznakomitszej wiedzy i największego talentu – pod warunkiem, że z owymi przymiotami będą łączyć wielką miłość kraju i niezłomny charakter.         

 

Aktualności

Najnowsze

Najczęściej czytane

Terror kanarów w Toruniu  (odsłon: 13134)

 Ilość odsłon:1675583